Kryzys w związku
Możesz mu zaradzić

Pogódźmy się w łóżku

Kłótnia. Nie jest obca żadnemu związkowi. Przychodzi prędzej czy później, dotyczy mniejszych lub większych spraw. Nie ona sama jest najgorsza, co jej konsekwencje. Ciche dni, urażona duma, osobne sypialnie. A może tak pogodzić się w łóżku?

Różnice zdań najczęściej prowadzą do konfliktów. Małe piwo gdy dotyczą błahych spraw, ale gdy kwestie stają się poważniejsze, może dojść do naprawdę ostrej kłótni. A po niej co? Niestety, ale scenariusz jak w piosence, że „po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój” jest mało realny. Najczęściej gniewamy się jeszcze długo na partnera, jesteśmy obrażeni, jeszcze nie wyparowała z nas złość, żal i gorycz, że okazał się tak inny od naszych wyobrażeń o nim i jego poglądach. W końcu jednak przychodzi kres cichych dni. Zaczynamy odzywać się do siebie, jeszcze w dość służbowym tonie, ale przynajmniej „daliśmy głos”. Z każdym dniem jest coraz lepiej, powoli wracamy do starego układu, tylko że tyle czasu już zmarnowaliśmy...

A gdyby tak nie czekać, tylko spróbować pogodzić się bez słów – w sypialni? Tu przecież nie trzeba mówić, tu zmysły mówią same za siebie, a intymna bliskość nie pozwala na żadne gierki.
Mężczyźni są „za”, ale...

Mężczyźni taki kres konfliktu uważają za świetny pomysł. Jak mówi Paweł, jego partnerka w chwilach złości jest tak pociągająca, że rodzi się w nim wręcz zwierzęce pożądanie. – Żebyś ją widziała, jak ciska gromy spod tych swoich ciemnych oczu, jaka jest rozgorączkowana, jak gestykuluje, próbując mi coś uzmysłowić. Tak kipi energią, że natychmiast wyobrażam ją sobie rzucającą się jak tygrysica w łóżku. Kiedyś nie wytrzymałem napięcia i wpół słowa jej przerywając, po prostu zacząłem ją całować. Nie pomyliłem się – całą złość, która w niej tkwiła, wyładowała w seksie. Była naprawdę dzika – gryzła mnie, drapała po plecach, ale to tylko wzmogło moje pożądanie. Tej nocy kochaliśmy się jak szaleni i zasnęliśmy w swoich objęciach, tak jakby nie było między nami żadnego rozdźwięku – opowiada Paweł.

Niestety, jego radość była przedwczesna, bo następnego popołudnia partnerka zażądała powrotu do dzielącej ich dyskusji. – Próbowałem numeru z powtórką z nocy, ale szybko usadziła mnie na miejscu i ani dała się do siebie zbliżyć – wzdycha Paweł.

Kobiety „przeciw”...

No właśnie, taki scenariusz godzenia się w łóżku bliższy jest mężczyznom niż ich partnerkom. U kobiet bowiem każdy konflikt rzutuje i na sferę intymną. Jak mówi Kasia, która nie wyobraża sobie pójścia z kochankiem po kłótni do łóżka, to ją zwyczajnie upokarza. – Każdy konflikt kosztuje mnie masę energii. Potem jestem zmęczona, rozżalona, zła. Nie mam ochoty na intymność z kimś, kto mnie zawiódł i nie umiem oddzielić psyche od fizyczności. Dla mnie to jedna, nierozerwalna całość – uzasadnia.

Może więc znaleźć kompromis? Nie kochać się bezpośrednio po kłótni, ale nie przeciągać cichych dni i spania w osobnych łóżkach, tylko spróbować dojść do konsensusu i powrócić do namiętności z partnerem? A może wyładować emocje właśnie w łóżku, ale po wszystkim nie udawać, że nic się nie stało, tylko kontynuować dyskusję? Z pewnością to drugie rozwiązanie jest lepsze, bo na skutek wcześniejszej bliskości trudno jest wykrzesać z siebie negatywne emocje, kiedy jeszcze przed chwilą z uczuciem całowało się partnera.


Magda Wieteska
Kreator strony - przetestuj