Kryzys w związku
Możesz mu zaradzić

Jak się rozstać z klasą?

Coś się kończy, żeby zacząć mogło coś... Ale rozstanie to i tak, niezależnie od przyszłości, przykra sprawa dla partnerów. Nawet jeśli oboje zgadzają się, że już nie można razem iść dalej przez życie, to i tak zostają z żalem, goryczą, rozczarowaniem. Czasem do uczuć dochodzi złość, kiedy tylko jedna strona wyraziła potrzebę rozejścia się.

Wszyscy chcielibyśmy żyć długo, pięknie i szczęśliwie, i rzadko kto lubi zmiany w swoim prywatnym życiu. Wiążąc się z partnerem, szczególnie formalnie, myślimy o nim jak o towarzyszu na cały dany nam czas. A gdy nagle coś pęka i nasze ścieżki się rozchodzą, trudno nie odczuwać przykrych emocji. To normalne – w końcu umarły nasze nadzieje...

Będąc w szczęśliwym związku nie myślimy o rozstaniu, tak samo jak leżąc w ciepłym łóżku, nie bolejemy nad tym, że kiedyś może nam go zabraknąć. Nie jesteśmy więc przygotowani na ciosy w naszym życiu. Poniekąd słusznie – bo po co się martwić na zapas? I czasem tylko rozważamy czysto teoretycznie, co by się stało, gdyby skończyła się miłość. Czy umielibyśmy rozstać się bez awantur, oskarżeń, obrażania partnera? Spoglądając na siebie, uważamy, że tak. Jesteśmy przecież kulturalni, umiemy się zachować w każdej sytuacji, obce są nam nagłe i niepohamowane wybuchy złości, gniewu.

Gdzie podziała się kultura?

Tymczasem gdy dochodzi do decydującego momentu, czyli rozstania, zachowujemy się jak zwykłe... chamy. Znikają zasady savoir-vivre, jakbyśmy ich nigdy w życiu nie znali, z ust wydobywają się niestosowne słowa, czasem dochodzi do rękoczynów, tłuczenia talerzy, wyrzucania rzeczy partnera na schody czy przez okno.

Co się z nami stało? Gdzie podziali się ci kulturalni ludzie? Odeszli, jak cała ta miłość – powie ktoś.

Zgoda, częściowo jesteśmy usprawiedliwieni emocjami, których jednak później żałujemy. Czas leczy rany, ale pewnych słów i zachowań nie można cofnąć. Zostajemy więc z poczuciem niesmaku do samych siebie. I to jest bardzo mało komfortowe doznanie.

Czy można inaczej? Łagodniej, z większą kulturą, z kulturą w ogóle?

Jak w biznesie

Jasne, że tak. Wystarczy potraktować partnera tak, jakby był naszym partnerem nie w życiu, a w biznesie. Nie krzyczymy przecież na kontrahenta, który wycofał się z umowy. Nie lżymy go, nie wrzucamy przez okno jego teczki i laptopa. Może tak samo potraktować kochanka? Nie będzie łatwo, ale spróbujmy. Co możemy zyskać? Bardzo wiele – od szacunku byłego po szacunek do samego siebie. Poza tym, jeśli macie na przykład dzieci, to i tak nie rozstaliście się na dobre, bo już zawsze będzie was łączyć dziecko i jego interesy. Nieuniknione są więc kontakty między wami, a te lepiej utrzymywać, będąc ze sobą w poprawnych stosunkach niż mając w pamięci ostatni obraz partnera, kiedy zmieszał nas z błotem.

I jeszcze jedna rzecz: nie opowiadajmy na prawo i lewo, jaki to nielojalny, wiarołomny i okropny jest nasz były mąż/żona. Takimi opowieściami tylko sobie wystawiamy kiepskie świadectwo. A to co było między małżonkami, jest ich prywatną sprawą i nikt trzeci nie powinien w to wnikać.


Magda Wieteska
Kreator strony - przetestuj